zakazane uczucie

zakazane uczucie

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 1~Decyzja

23.09.2014
Dziś znów pokłóciłam się z Florencją. Tata był w pracy, nie rozumiem, dlaczego ona mnie tak nie nawidzi . Nie mogę dalej mieszkać z tą kobieto. Wiem że tatuś bardzo ją kocha, a ją kocham go najbardziej na świecie. I nie chcę aby, cierpiał z mojego powodu.
- Odłożyłam pamiętnik na stoliku nocnym,już wszystko postanowione. Tak dziś w nocy mam samolot do stanów.
-Napisałam dla taty list z przeprosinami. Spakowałam swoje rzeczy, pieniądze, paszport dokumenty. Wszystko co miałam zmieściło mi się w jedną walizkę.
I najważniejsza dla mojego serca" zdjęcie mojej mamy"
-Dziewczyna opuściła swój dom, stojąc już za bramą uroniła kilka gorzkich łez ,mówiąc do siebie
"Kiedyś wrócę tato, i znów będziemy razem"
~Zatrzymałam taksówkę
*Kierowca*
-Dobry wieczór, panienko dokąd jedziemy?
-Na lotnisko, proszę
Całą drogę obserwowałam ulice wiedząc że, nie prędko tu wrócę.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce
-Dwadzieścia peso, proszę- powiedział taksówkarz
Wysiadałam i udałam się do hali odlotów
Mijając tysiące ludzi bacznie się przyglądałam, każdy wydawał mi się znajomy. Teraz albo nigdy, przepraszam cię tato tak będzie lepiej. Podałam swój bilet, następnie weszłam na pokład samolotu. Gdy już siedziałam,widząc jak samolot rusza z pasa startowego. Czując jak wzbijamy się w powietrze, spojrzałam ostatni raz na migające od świateł Buenos Ares.
Z kieszeni wyjęłam nasze wspólne zdjęcie z tatą i mamą, w moich oczach pojawiły się małe krople łez.
-Ciężko zostawiać rodzinę, i wyjeżdżając do obcego państwa. Wiedząc że nasi bliscy będą tęsknić- powiedziała blondynka
-Jestem Ludmiła, a ty?
-Violetta, miło cię poznać Ludmiło
-Pierwszy raz lecisz samolotem? Ja tak dosyć często podróżuje- odpowiedziała Lu
-Tak, pierwszy raz. Poprostu musiałam wyjechać, nikogo nie obchodziłam. Prócz mojego ojca, ale on  bardzo kocha swoja nową żonę. A ja byłam. ...
-Dla niej przeszkodą. Rozumie cię, Violu jeśli mogę tak mówić
-Możesz Ludmiło,tak prawda, taka ona jest. Poprostu jest z moim ojcem dla pieniędzy- powiedziałam
Podróż minęła nam bardzo,szybko nigdy bym nie pomyślała że w samolocie poznam przyjaciółkę. Mamy tak wiele wspólnego. Ludmiła mieszka na stałe w Nowym Yorku, w Argentynie była u swoich rodziców w odwiedzinach. A ja co mam osobie powiedzieć? Nic. .. Właśnie jestem nikomu nie potrzebna, jak ja poradzę sobie?Gdzie pójdę? Co zrobię? Niewiem, po chwili zasnełam.
-Proszę zacząć pasy, za chwilę pochodzimy do ladowania- obudził mnie głos kapitana samolotu
Lekko zspana wykonałam polecenie pilota, czy jak tam zwią go. Ogarnął mnie straszy lęk, że się rozbijemy albo coś się stanie złego. Z całej siły dłońmi, złapałam się za fotel 
Po chwili poczułam dłoń, Ludmiły
-Będzie dobrze, nie martw się zaraz dotkniemy, kołami pas startowy-powiedziała z uśmiechem blondynka
Usłyszeliśmy jak samolot dotyka płyty startowej, następnie kapitan wydał krótki komunikat-  Witamy w Nowym Yorku, mamy nadzieję że podróż minęła państwu przyjemnie
-Ta, jasne dla kogo przyjemna to przyjemna. Mało co na zawał padłam. Następnym razem płynę statkiem- powiedziałam pod nosem
-Oj tam Violu, nie było tak źle. To kwestia przyzwyczajenia,następne podróże będą lepsze- odparła Ludmiła
Po kwadransie. ...
Czekam na odbiór swojej walizki, w między czasie myśląc gdzie będę mieszkać.
Z moich myśli wyrwał mnie, głos Ludmiły
-Violu, Violu masz gdzie spać?
-Tak, choć w sumie mówiąc to nie.- powiedziałam
-Jedziemy do mojego domu, zatrzymasz się u mnie,dopóki czegoś nie znajdziesz. -mówiła zadowolona
-Nie, nie niemogę ci się narzucać. Znajdę coś sobie Ludmiła, nie musisz mi pomagać.-chciałam dalej coś powiedzieć
Lecz ona już postanowiła zabierając moją walizkę
- Jedziemy domnie. Kropka i niema sprzeciwy Violu. Bardzo cię polubiłam i urzekła mnie twoja smutna historia. .
Co miałam zrobić, zgodziłam się.............

Więc napoczątku chciałam was przeprosić że tak długo nic nie pisaliśmy. Przepraszamy was za to, teraz wszystko się zmieni, rozdziały będą co tydzień może szybciej, to zależy od was. Mam nadzieję że 1 się podoba, bo mi osobiście tak nie za bardzo . Następny rozdział będzie dłuższy, czekam na wasze opinię. Pozdrawiam AGA VERDAS DEYVIS

piątek, 26 września 2014

Prolog

Zapewne znacie bajkę o Kopciuszku kiedy rodzice czytali wam do poduszki. Ta historia będzie odpowiadać o wersji współczesnej znajdziecie tu piękna dziewczynę, ojca ,złą macochę i może nawet księcia. Ale wrócimy do początku tej historii.
Violetta Castillo miała wszystko czego zapragnęła, mieszkała w ogromnej willi na południu Argentyny. Mieszkała z ojcem Germanem najbogatszym człowiekiem w Buenos Ares. German zakochał się w pięknej i zimnej jak lód Florencji. Nie widzał jak ona źle traktowała jego córkę. Dziewczyna nocami płakała w poduszkę, by nikt nie widział jej łez a że kochała bardzo swojego ojca niemogła zrobić mu przykrości. Gdy German i Florencja się pobrali w domu rozpętało się piekło. Kobieta ze wszystkich stron atakowała drobną szatynkę. Lecz chytrość i zachłanność jej macochy sprawiła że Violetta musiała wyjechać z kraju. Z bólem serca dziewczyna wsiadła do samolotu lecącego do Ameryki Północnej dokładniej do Nowego Yorku. Miasta które nigdy nie śpi, tętni prawdziwym i brutalnym życiem. Czy będzie tam szczęśliwa, a może znajdzie milosc może los jeszcze bardziej sprawi jej figla.
Zapraszam gorąco do czytania i skomentowania mam nadzieję że ta historia was zaciekawi. Pozdrawiam
AGA VERDAS :)
ROZDZIAŁ 1 POJAWI SIE W SOBOTĘ: ):):):):)

wtorek, 16 września 2014

Przeprosiny, przeprosiny i coś nowego

Wiem bardzo długo niebyło rozdziału poprostu mówmy po imieniu nie miałam weny twórczej. I mam pomysł na nowego bloga o Violecie i Leonie i paru drugo planowych postaciach. Mam nadzieję że Viola zgodzi się ze mną dalej prowadzić bloga ale troszkę na innych zasadach to znaczy że raz ją dodam rozdział, raz ona. Może nawet jutro napiszę epilog do tego opowiadania a nowe może dodam w weekend. To będzie niespodzianka którą się wam spodoba pozdro AGA VERDAS! !!!!!!

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 8 - Wielki dzień

 Ten rozdział dedykujemy wszystkim którzy są z nami do tej pory, a zwłaszcza tym którzy komentują :D 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Violetta*
Obudziłam się bardzo wcześnie, no ale w końcu dziś jest mój wielki dzień, mój i Leona. Wzięłam szybki i zimny prysznic na przebudzenie i zeszłam w samym szlafroku zjeść śniadanie. Postanowiłam sobie zrobić płatki na mleku, najszybsze śniadanie świata. Gdy zmywałam naczynia usłyszałam walenie do drzwi. To pewnie Fran - po tej myśli pobiegłam i otworzyłam wrota  mojego naszego domu, przecież mieszkam od dawna z Leonem. Francesca trzymała w dłoniach swoją kosmetyczkę i pokrowiec z moją suknią. Jak dobrze, że mojego księcia nie ma w domu. Zabrałyśmy się najpierw za ubranie mnie. Założyłam śliczną koronkową bieliznę, oczywiście białą, następnie białe jak śnieg rajstopy, a zaraz po tym gorset i ramę do sukni. Tak razem z dziewczynami poszłyśmy w epokę wiktoriańską, ale ta suknia najbardziej mi się spodobała, była taka nietypowa, inna, WYJĄTKOWA. Na stelaż już tak się wyrażę Fran naciągnęła piękny biały materiał zdobiony milionem małych kryształków i koronek. Na to coś jako taki gorset, ale ten był materiałowy i miał tylko podkreślić moją talię. Spojrzałam w lustro wyglądałam pięknie! Teraz moja druhna kazała mi usiąść i zaczęła bawić się moimi włosami oraz makijażem, po tym jak podała mi lusterko zaniemówiłam. To jestem ja? - wyszeptałam zachwycona. Tak ślicznotko to ty - mówiła śmiejąc się. No to teraz czas na Ciebie i jedziemy do kościoła! - krzyknęłam radośnie. Dobrze, ja idę się przebrać, a ty naszykuj bukieciki tylko się nie zalej wodą z kwiatów! Stoją gdzieś w kuchni! - krzyknęła Fran z łazienki. Delikatnie wsunęłam swoje stopy w białe szpilki, były tylko delikatnie ozdobione kwiatkami na czubach. Tak jak mówiła Francesca w kuchni w wazonie stały dwa bukiety: jeden z białych lilii dla Frani, a drugi dla mnie z perłoworóżowych róż. Po dziesięciu minutach kwiaty obeschły, a moja przyjaciółka była gotowa do wyjścia. Do ceremonii zostało pół godziny, radosne wsiadłyśmy do białego BMW i odjechałyśmy jak najszybciej do kościoła. Piętnaście minut jazdy i byłyśmy na miejscu, nasi goście byli już w środku, tylko mój tata czekał na mnie przy wejściu. Fran opuściła nas i weszła do świątyni zajmując swoje miejsce obok Maxiego, który był wróżbą pana młodego. Gdy usłyszałam pierwsze nuty hymnu zakochanych złapałam tatę pod rękę, a wielkie zdobione drzwi otworzyły się przed nami dając nam przejść. Przed ołtarzem zobaczyłam mojego wymarzonego chłopaka, który już za chwile miał zostać moim mężem. Krokiem pełnym wdzięku i delikatności podeszłam do niego, mój kochany tatuś podał mu moją rękę przekazując w ten sposób moje bezpieczeństwo Leosiowi. Wszyscy wstali, a ksiądz wypowiadał formułki ceremonialne. Gdy była odpowiednia pora jednocześnie z Leonem wypowiedzieliśmy słowa naszej przysięgi, którą dawno temu powiedział mi po jego powrocie i po naszym pogodzeniu się. Gdy usłyszeliśmy słowa "Możesz pocałować pannę młodą" Leoś wziął mnie na ręce pocałował namiętnie i wybiegł przed kościół. Tam reszta gości przywitał nas ryżem i grosikami. Chciałam wsiąść do samochodu, ale nagle wszystko zaczęło znikać, nawet moja suknia. Teraz byłam ubrana w piękną kreacje codzienną. Stałam w kuchni z mokrymi rękami, wytarłam je o ściereczkę, a po tym udałam się do salonu. Gdy stanęłam w progu zobaczyłam Leosia bawiącego się z małą dziewczynką. Kimi - pomyślałam, zawsze chcieliśmy tak nazwać córkę. Podeszłam do nich i przywitałam się. Leon przysunął się do mnie i objął mnie od tyłu, a dziewczynka po słowach ojca "Kim chodź do nas" usiadła mi na kolanach. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie w salonie na dywanie. Uświadomiłam sobie kilka ważnych rzeczy, nie pamiętam nic poza ślubem, ani nocy poślubnej ani porodu. To musi być sen! Nagle wszystko znowu zaczęło znikać. Tym razem obudziłam się w ramionach Leona w szpitalu. Wszystko zaczęło mi się przypominać! Marco jest na sali operacyjnej, ale teraz to nie ważne, nie tak bardzo jak to, że Leon też się dopiero obudził i tak jakby szukał kogoś wzrokiem. Gdzie Kim? - usłyszałam ciche pytanie wyszeptane wprost do mojego ucha. To był sen Leoś, ale wiesz najdziwniejsze jest to, że miałam taki sam. Najpierw był nasz ślub, a później nasza rodzina - wyjaśniłam mu. Mieliśmy wspólny sen? - kolejne pytanie. Najwidoczniej, może to znak? - tym razem to ja zadałam pytanie. Mam nadzieje, że to była wizja przyszłości - powiedział i pocałował mnie w czoło. Chcieliśmy się pocałować, ale przeszkodziła nam Fran krzycząca, że operacja się udała! Że Marco będzie żył! To cudownie powiedziałam równocześnie z moim ukochanym przytulając Francesce. Możemy go odwiedzić? - zapytałam. Niestety teraz nie, jest zbyt osłabiony i śpi - powiedziała smutna dziewczyna. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Od autorek*
Wiemy, że ten rozdział jest krótki, ale za to cały o Leonettcie, a nie chciałyśmy wprowadzać tu kolejnego wątku bo to by nie pasowało do siebie. Następny będzie lepszy obiecujemy. Przepraszamy, że tyle musicie czekać na rozdziały, ale jak już wspominałyśmy jesteśmy zabiegane i nie zawszę mamy czas coś napisać, a zwłaszcza, że ostatnio nam się pogorszyło, obydwie jesteśmy osłabione. Przypominamy też o konkursie na tło na tego bloga, myślałam, że dostaniemy choć jedną pracę może dwie, ale nic ZERO! Myślę, że albo nikt nie zaczął tego robić albo ktoś zaczął, ale chce by było super, ekstra i zajmie mu to więcej czasu, a więc prace proszę przysyłać do końca sierpnia! 
WSPIERAJMY MŁODYCH ARTYSTÓW NASZEGO KRAJU - KOMENTUJMY!!! 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 7 - Szczęście w nieszczęściu

*Marco*
Jestem już tutaj tydzień, nie wiem ile można czekać na głupiego prawnika! Viola, Fran i Leon byli tu codziennie od mojego aresztowania. Nie wiem dlaczego, ale moja siostra chodzi jakaś taka przygaszona i nieobecna. Coś przede mną ukrywają, jestem tego pewien tak samo jak tego, że nie dowiem się tego puki tu tkwię. O chyba wreszcie przyjechał adwokat. Pan Marco Castillo? - zapytała ruda strażniczka prawa. Tak to ja, o co chodzi? - powiedziałem. Pana prawnik właśnie przyjechał - usłyszałem kolejne zdanie wypowiedziane kobiecym głosem. Za mną - wydała mi polecenie, a ja bez słowa poszedłem za nią. W sali z lustrem weneckim, kamerami i podsłuchem siedział mężczyzna w średnim wieku. Pan Marco Travioli? - znów to głupie pytanie. Tak, dzień dobry - odpowiedziałem. Dzień dobry, nazywam się Stefano Rodrigez, mam do Pana kilka pytań -  bo sam bym się tego nie domyślił. Czy istnieje szansa, że ktoś w to Pana wrabia? - zapytał poważnie. Mam takie podejrzenia, że to mój były szwagier Diego Dominguez może tak być ponieważ po sprawie rozwodowej mojej siostry groził nam, że się zemści. Nie cały tydzień temu próbował ją porwać - odpowiedziałem na jego pytanie. Po tym co Pan powiedział to całkiem prawdopodobne, a czy może ktoś to poza Panem słyszał te słowa? - kolejne pytanie. Tak, była wtedy ze mną moja dziewczyna Francesca Resto - powiedziałem po dłuższym namyśle. A czy ma on może jakiś wspólników? - pytanie, którego się nie spodziewałem. Niestety, ale nie jestem tego w stanie stwierdzić - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dobrze jeśli Pańska wybranka potwierdzi Pana przypuszczenia to jesteśmy na wygranej pozycji. A teraz Pana przeproszę bo muszę zająć się szukaniem nagrania z sądu i przeszukaniem kontaktów oskarżonego - poinformował mnie mój prawnik i wyszedł. Chciałem mu jeszcze podziękować, ale mi na to nie pozwolono. Policjantka od razu zaprowadziła mnie do celi. Za 20 minut miałem mieć widzenie z Violą i Fran, już nie mogę się doczekać aż przekażę im dobre wieści. Tylko zjem ten ohydny obiad, który zaraz mi przyniosą.
*Camila*
C: Halo? Kochanie?
B: Co się stało Cami?
C: Mamy problem. Ten cały Travioli może nas wsypać. Jego prawnik chce sprawdzić kontakty Diego, a wtedy wszyscy pójdziemy siedzieć za dragi. Nie wiem co mam robić. 
B: Masz tą fiolkę co Ci ostatnio dałem na wypadek gdyby ktoś Cię porwał?
C: Tak
B: Dolej mu pół do jakiegoś napoju. To powinno pozbyć się naszego problemu. 
C: Mam go otruć?!?
B: Niestety, ale albo on albo my. Pa,
C: Pa. 
Postanowiłam więc dolać mu to do soku. Na rezultaty nie musiałam długo czekać. Po kilku sekundach chłopak zaczął się zwijać z bólu na ziemi. Zadzwoniłam na pogotowie, zabrali go umierającego w męczarniach. Teraz żałowałam tego co zrobiłam.
*Natalia*
O Maxi... jak tu pięknie - powiedziałam gdy miłość mojego życia odsłoniła mi oczy. Przede mną ukazała się przepiękna polana, a na jej środku wielki koc z puszystymi poduszkami i dwoma koszykami piknikowymi. Nagle po drugiej stronie zauważyłam Lu, moją starą przyjaciółkę z jakimś chłopakiem.
*Od autorek*
Zastanawia was pewnie skąd Natalia zna Ludmiłę, a więc gdy Nati była mała mieszkała w Madrycie, ale w czasie licealnym ona i jej rodzice przeprowadzili się do B A.
Obydwie pary siedziały wtulone w siebie, wszyscy się śmiali, wspominali czasy swojego dzieciństwa. Najbardziej udzielała się tu Lu z Nati, dwie przyjaciółki, które po latach rozłąki znów są razem.  Ludmiła razem z Federico opowiedzieli jak się poznali i o dniu ich ślubu, Natalia z oczarowaniem wsłuchiwała się w ich każde słowo. Zajadali się przy tym wszystkim smakołykami z koszy. Nagle jedna z naszych bohaterek nabrała ochoty na truskawki.
*Federico*
Kochanie chce truskawki - usłyszałem melodyjny głos mojej żony. Ale przecież ty ich nie lubisz, zapomniałaś? - zapytałem zszokowany. Wiem, że ich nie lubię, ale od kilku dni mam taką ochotę na truskawki w czekoladzie i z bitą śmietaną - odpowiedział mi oblizując dolną wargę.  Choć na słówko - powiedziałem i ruszyłem w kierunku ustronnego miejsca. Mała może ty jesteś w ciąży - powiedziałem prosto z mostu i przypomniałem sobie o przeszłotygodniowej nocy. Nie! To nie możliwe! Ja nie chce mieć teraz dziecka to za wcześnie! - mówiła płacząc. Wiem, że nie planowaliśmy mieć dziecka tak wcześnie, ale damy rade! Będziemy się wspierać nawzajem, nasi przyjaciele nam pomogą! Damy radę! Proszę nie płacz! Ciąża to nie choroba! - pocieszałem ją przyciskając do mojej piersi.
*Francesca*
Viola! Leon! - krzyknęłam od wejścia. Co się stało? - zapytali wystraszeni zbiegając po schodach. Marco jest w szpitalu! Teraz walczą o jego życie na stole operacyjnym! - wyjąkałam przez łzy. Wszystko będzie dobrze - usłyszałam jak przez mgłę głos Leona, który już po chwili przytulał mnie i Violę. A...a...a...ale oni powiedzieli, że jeśli go ocalą to może nas nie pamiętać, a co gorsza może się nie obudzić - wycedziłam wściekła i smutna jednocześnie. Jedziemy do szpitala i wszystko będzie dobrze - zapewniał nas Leon. Teraz martwię się o moje wspólne życie z Marco i o Violę, która może się załamać psychicznie po kolejnej stracie w tak krótkim czasie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*OD AUTOREK*
Hejka wszystkim! W końcu bez żadnych problemów udało nam się przepisać rozdział. Ostatnio nasze posty po przepisaniu zaczęły się usuwać tu i na naszych samodzielnych blogach. 
*OGŁOSZENIA PARAFIALNE*
Z radością ogłaszamy wam dwa konkursy! Tak dwa! Pierwszy polega na wykonaniu tła na naszego bloga. Najlepsza praca będzie nam towarzyszyć w dalszej przygodzie Leonetty. Prace proszę wysyłać na te email'e:
* violafrycia@gmail.com
* aradecka4@ gmail.com
Niestety, ale drugi konkurs zostaje jeszcze tajemnicą, ale zdradzimy wam tylko tyle, że będzie on z okazji 10 rozdziału, który jest już tuż tuż.  
P.S 
Mamy małe pytanie czy wam też usuwają się/ znikają posty po próbie zapisania ich lub opublikowania? 

czwartek, 10 lipca 2014

Hej wam puk,puk jest tu ktoś?

Wiem że ostatnio nic nie dodawaliśmy,bo praca,wakacje a nadodatek moja nieszczęśliwa noga. Rozdział jest już napisany tylko musimy go wstawic jezeli czytasz tego posta prosze zostaw koma.~ chce rozdział~. Liczymy na was. AGA VERDAS I VIOLA FRYCIA

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 6 Przysięga

*Violetta*
Obudziłam się następnego ranka wtulona w Leona, on sam dalej spał. Chciałam wstać, ale nie mogłam, złapała mnie niemoc i uczucie pustki. Przypomniałam sobie tamten wieczór. Dlaczego to się stało akurat mnie? To dziecko było wynikiem gwałtu, ale nie chciałam go zabijać! Chciałam dać mu dom i ciepło mojego serca! Z całej tej niemocy zaczęłam płakać, mój szloch choć bardzo cichutki obudził Leona. Nic nie powiedział tylko przytulił mnie mocno i głaskał po włosach. Jakieś pół godziny później wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Nie jestem w stanie nic zrobić, ledwo mówię, ale jakoś te ponure myśli to mnie dręczą... Nie wiem jak powiedzieć o tym wszystkim Fran i Marco. Nagle dotarł do mnie głos Leosia - Co byś zjadła Violu? Nie mam na nic ochoty, zrób coś dobrego tak bym nabrała ochoty na jedzenie - odpowiedziałam zagryzając dolną wargę. Jak sobie królewna życzy - powiedział mój kucharz uśmiechając się do mnie uroczo. Po godzinie na stole zobaczyłam złociste tosty i pełno różnych smaków i konfitur. Nagle nabrałam tak wielką ochotę by spróbować dżemu malinowego na gofrze. Dziękuje - powiedziałam z zachwytem i rzuciłam mu się na szyję. Pocałowaliśmy się, czułam się niesamowicie. Dziękuje, że przy mnie jesteś, gdyby nie ty to bym zamknęła się w sobie - dokończyłam płacząc. To mój obowiązek być przy kobiecie, którą kocham - odpowiedział całując mnie w czoło. Zerwaliście? Przez moją osobę? - zapytałam niepewnie. Nie zerwaliśmy bo nie pasowaliśmy do siebie. Lara sama mi to powiedziała. Sama ze mną zerwała, ja i tak chciałem to zrobić. Nie chcieliśmy się ranić, zostaliśmy przyjaciółmi - wyjaśnił mi i mocno do siebie przytulił. Po tym zaproponowałam byśmy coś zjedli i usiedliśmy do stołu. 
Tymczasem w domu Fran
*Francesca* 
To straszne! Jedliśmy spokojnie śniadanie gdy do moich drzwi zapukała policja. Czy tu znajdziemy pana Marco Castillo? - zapytał jeden z nich. Tak, stało się coś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Został oskarżony o posiadanie i sprzedaż narkotyków - wytłumaczyli mi jakby nigdy nic. A...a...ale jak to? Cały czas spędzamy razem, pracujemy z domu. Jak miałby to niby zrobić? - zadałam kolejne pytanie. Nie wiemy, chcemy to wyjaśnić, ale na razie zostanie zabrany i zatrzymany w areszcie - poinformowali mnie po czym poprosili go do samochodu i zabrali. Nie zdążyłam się nawet z nim pożegnać! Zabrali go! A ja zostałam sama! Chciałam zadzwonić do Violetty, ale jest teraz z Leonem i nie chce im przeszkadzać. Mam nadzieje, że się pogodzą i już nigdy nie rozstaną. 
*Marco* 
Kto mógł mnie wrobić w coś takiego? Zaraz, zaraz to mógł być Diego z tym swoim kumplem. Pamiętam jak na rozprawie związaną o znęcanie się nad mną i siostrą powiedział do mnie i Fran, że się zemści na naszej trójce. Będę musiał to powiedzieć przy zeznaniach. 
*Leon*
Po zjedzeniu śniadania udaliśmy się na spacer. Zabrałem Viole do parku, tam kupiliśmy sobie po jabłku w karmelu. Zjedliśmy je, a następnie poszliśmy na "naszą" ławkę. Podziwialiśmy kaczki i łabędzie na pobliskim jeziorze, próbowaliśmy też skupić się na oglądaniu czerwonych liści, ale szybko nam się to znudziło. Zaproponowałem byśmy zaśpiewali "Podemeos", Viola zgodziła się więc zaczęliśmy śpiewać. Po wykonaniu naszego utworu powiedziałem by wyobraziła sobie idealny moment na pocałunek. Co sobie wyobraziłaś? - zapytałem ciekawy. To nie ważne, po prostu mnie pocałuj - wyszeptała, a ja spełniłem jej prośbę. Przez resztę popołudnia włóczyliśmy się po mieście kupując rónę ubrania i dodatki. Później poszliśmy na kolację do jakiejś knajpy i przy niej ustaliliśmy, że dziś Viola będzie spać u Fran by się nie martwili. Po udanym dniu odprowadziłem Violettę do domu, chciałem już iść, ale ona zaproponowała mi kieliszek wina, zgodziłem się. Na wejściu zobaczyliśmy roztrzęsioną Francesce w salonie. Co się stało? Gdzie Marco? - zapytaliśmy jednocześnie. O...o...oni go zabrali - wyjąkała. Kto go zabrał i gdzie, dlaczego? - mówiła Viola coraz bliższa płaczu. Dzisiaj rano zabrała go policja pod zarzutem sprzedaży narkotyków - mówiła coraz spokojniej Fran. Nagle załapałem dlaczego, Violetta stała ledwo utrzymując się na nogach, nagle zemdlała, gdybym jej nie złapał mogła by sobie narobić nie lada kłopotów. Zaniosłem ją do jej sypialni, położyłem na łóżku i wyszedłem porozmawiać z Fran. A teraz proszę usiądź bo to co usłyszysz może Cię nieźle zasmucić - powiedziałem, a ona tylko usiadła nic nie mówiąc - Viola poroniła przez tego idiotę Diego, on próbował ją zgwałcić - dokończyłem i czekałem na reakcje Franceski. Jak to! Ona była cały czas z tobą! Kiedy miał to zrobić! - zaczęła krzyczeć. Musiałem porozmawiać z Larom, a on w tym czasie ją znalazł, chciał ją zgwałcić, a ona z przerażenia i stresu poroniła. Wtedy on ją zostawił na plaży, ja znalazłem ją jakieś 2 minuty później - powiedziałem spokojnie by nie denerwować Fran by ta nie obudziła Violi. Choć Fran, musisz się przespać, obiecuje, że zostanę tu całą noc do rana, będę z wami - uspokajałem ją dalej, ona znów nic nie powiedział i posłusznie poszła do swojej sypialni. Stanąłem oparty o framugę drzwi od sypialni mojej kruszynki. 
*Od autorek* 
Jak piękny kraj daleki po nocach mi się śniłaś
Bo choć byś szukała tysiąc lat, i przeszła cały świat 
Swą miłość oddałem Ci
Moje serce, moją duszę
Gdy Cię pierwszy raz spotkałem od razu pokochałem
Siedziałaś na murku przy wejściu do szkoły 
Pamiętam nasz pierwszy pocałunek,
spacery po parku, po szkole,
gdy płakałaś ja ci tą gorzką łzę starałem
Gdy byłaś smutna i twa ciotka cię krzywdziła ja byłem przy tobie
Gdybym kochanie nie wyjechał to byś tego nie przeszła 
Tego piekła na ziemi
Bóg mi świadkiem że już nigdy nie uronisz łzy i nikt nigdy więcej cię nie dotknie
Teraz będę zawsze przy tobie
Byłaś, jesteś i zawsze będziesz w mym sercu bo nikt mi Ciebie z niego nie wyrwie - mówił to co kiedyś obiecali sobie. W tym czasie Violetta zaczęła się budzić.
*Violetta*
Leon, dlaczego płaczesz? Co się stało? - zapytałam. Przed chwilą przypomniały mi się słowa naszej przysięgi, którą kiedyś razem ułożyliśmy i dodałem kilka słów od siebie - odpowiedział podchodząc do mnie. Sama zaczęłam płakać. Choć tu do mnie i przytul mnie - po moich słowach zrobił to o co poprosiłam. Zostań ze mną - poprosiłam o jeszcze jedną rzecz. Dobrze, już na zawszę - usłyszałam odpowiedź i pocałowałam go namiętnie. Po tym zasnęliśmy wtuleni w siebie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od Violi i Agi 
Tak prezentuje się 6 rozdział naszej historii. Wiemy, że trochę krótszy niż pozostałe, ale przyszły będzie bardzo romantyczny i zaskakujący. A wiecie skąd wzięłyśmy słowa przysięgi? Tak oświadczył się Agnieszce jej mąż, romantycznie co nie? Zazdrościcie jej? Ja bardzo 
oxoxox F. i A. 

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 5 Spotkanie

*Violetta*
Jesteśmy na urodzinach Lary. Leona jeszcze nie ma a ja tak bardzo chcę z nim porozmawiać. Czy jest gotowy wybaczyć mi to niedorzeczne małżeństwo z Diego? Czy wybaczy mi próbę samobójstwa? Z moich zamyśleń wyrwała mnie nagle Lara z Fran i Marco. Violu... bo... oni... wypuścili... z... więzienia... - jąkała cała trójka. Diega?!?!?! - krzyknęłam ze łzami w oczach siadając w fotelu za mną. Spokojnie, spokojnie my zapomnieliśmy Ci powiedzieć, że wtedy na tej rozprawie w sądzie, on otrzymał zakaz zbliżania się do Ciebie - powiedzieli po czym odetchnęłam z  ulgą. Teraz muszę poczekać na Leona, by móc z nim porozmawiać.
*Maxi*
Jak za 5 min nie będę w domu to Verdas mnie udusi. Postanowiłem, że poproszę szefową działu o zwolnienie do końca dnia. Gdy wszedłem do jej biura zobaczyłem Nati, widocznie była jej asystentką. Natalia też mnie rozpoznała, wiedziałem bo zaczęła się rumienić i denerwować. Czy czekała na mnie aż tyle czasu? Czy dalej mnie kocha? Chciałem ją o to zapytać, ale szefowa zapytała się czego chce. Słucham Maximilianie, o co się rozchodzi, w czym mogę Ci pomóc? -  zapytała mnie kobieta siedząca za biurkiem. Czy mógłbym wyjść wcześniej z pracy bo idę na urodziny mojej znajomej, a w weekend zostanę dłużej - powiedziałem błagalnym tonem. Dobrze i tak nie mamy nic więcej do roboty, moja asystentka Natalia wszystko sprawdziła, baw się dobrze - po tych słowach wyszedłem to holu z ulgą. Zobaczyłem tam brunetkę, postanowiłem przywitać się z Nati. Cześć Natalko, zmieniłaś się, pozytywnie oczywiście - zacząłem rozmowę.
*Nati*
Cześć Maxi, tak dawno się nie widzieliśmy aż 7 lat, 8 miesięcy, 4 dni, 3 godziny i 45 sekund. Zmieniłam się po tym jak wyjechałeś bez słowa wyjaśnienia. Dużo czasu zajęło mi pozbieranie pękniętego serca - powiedziałam ze łzami w oczach i już miałam odejść gdy Maxi powiedział - Jak to bez pożegnania, a list, który Ci napisałem? Pisałem tam, że wrócę za max 8 lat jak skończę studia, jak bardzo mnie to boli, jak bardzo będę za tobą tęsknił i jak bardzo zawszę będę Cię kochał! Dalej Cię kocham! Udowodnię Ci to jeśli pójdziesz teraz ze mną. Poszłam bo co miałam zrobić skoro go kocham.
*Leon*
Maxi to idiota, przez niego musiałem jechać taksówką by być na czas na urodzinach "mojej dziewczyny". Zrobiłem jej nadzieje, ale dzisiaj powiem, że to koniec. Wiem to podłe, ale nie chce jej okłamywać ani ranić Vili. Gdy tylko znalazłem się w domu Lary zobaczyłem Vilu siedzącą w fotelu. Chciałem się z nią przywitać, ale Lara rzuciła mi się na szyję i zaprowadziła do salonu.
*Violetta* 
Przyszedł, myślałam, że się ze mną przywita, ale nie. Wstałam z "mojego" miejsca i udałam się do kuchni nalać sobie soku. Gdy to robiłam poczułam na swych biodrach czyjeś dłonie i poczułam TEN zapach. On wciąż używał tych samych perfum. Leon nie tutaj, porozmawiamy za 15 minut w ogrodzie, a teraz wybacz twoja dziewczyna na Ciebie czeka - powiedziałam i udałam się do ogrodu.
*Od autorek* 
Do ogrodu weszła Fran, a szatynka opowiedziała jej o całym zdarzeniu. Postanowiła nie mówić Leonowi o ciąży, a przyjaciółka, że będzie ją kryła. W tym czasie Leon wrócił do Lary i uświadomił, że nie może jej teraz zostawić bo jeszcze Diego zemści się na nim lub co gorsza na Violetcie.
*Leon* 
Po tych długich 15 minutach poszedłem do ogrodu. Poczułem zapach róż i przypomniało mi się, że Viola od dziecka je uwielbiam. Zerwałem jedną z nich i usiadłem obok niej na ławce. Wręczyłem różę Violetcie i powiedziałem - Piękny kwiat dla równie pięknej kobiety. Pamiętałeś - odpowiedziała. Jak mógłbym zapomnieć, mówiłaś, że od dziecka je kochasz. Pamiętam jak codziennie przed szkołą przynosiłem Ci jedną - powiedziałem z czułością w głosie. Zobaczyłem jak moja ukochana się rumieni, postanowiłem zabrać ją na plaże. Złapałem ją w tali i pobiegłem z nią na plaże. Gdy byliśmy na miejscu postawiłem ją na piasku. Przytuliłem ją mocno, ale ona nie odwzajemniła mojego uścisku.
Kochanie co się stało? - zapytałem. Lara się stała - wyszeptała przez łzy. Przepraszam Cię, nie powinnam tego mówić - dokończyła dalej płacząc. Kochanie nie masz mnie za co przepraszać, to co się stało między nami to przeszłość. Teraz liczymy się tylko my i nic nas już nie rozdzieli - pocieszałem ją. Nie, to nieprawda, ja mam męża, a ty jesteś z Larom. Nasza relacja już nigdy nie będzie taka jak kiedyś - powiedziała ze smutkiem. Postanowiłem zaryzykować, zbliżyłem swoje usta do jej ust. Pocałowałem ją, na początku wyrywała się, ale później zaczęła oddawać moje pocałunki. Z naszego świata wyrwało nas wołanie "mojej dziewczyny". Skąd ona się tu wzięła? Jest już ciemno, staliśmy tu tak długo? No, ale musiałem do niej iść.
*Lara* 
Jak on mógł mi robić nadzieje? Wiedziałam, że tak będzie, czemu się nie posłuchałam? No trudno zerwiemy i będzie po sprawie. Ten jego kumpel Andres jest całkiem fajny i przystojny, a co ważniejsze wolny. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego brat. Co on tu robi? Miał być w więzieniu. Co się stało? Czemu płakałaś? - zapytał mnie Diego. Zerwałam z Leonem, on powinien być z Violą. Diego proszę Cię podpisz te papiery rozwodowe i będzie po sprawie - doradziłam mu, ale raczej mnie nie posłucha. Gdzie Violetta? - zadał kolejne pytanie. Na plaży z Leonem - powiedziałam, ale zaraz tego pożałowałam. Mój brat tam pobiegł, a Leoś znalazł się obok mnie. Postanowiliśmy zerwać i kazałam mu jak najszybciej znaleźć Violettę bo Diego poszedł jej szukać, a ja miałam złe przeczucia.
*Violetta*
Po tym jak mój kochany pobiegł porozmawiać z Larom jakieś 2 minuty później ktoś za moimi plecami wyszeptał KOCHAM CIĘ. Myślałam, że Leoś powiedział te słowa, ale gdy się odwróciłam zobaczyłam Diega. C-c-co t-t-ty t-t-tu robisz? - wyjąkałam. Na początku chciałem się zemścić, ale Lara uświadomiła mnie, że powinienem dać Ci wolność. robię to, ale pod jednym warunkiem. Po jego słowach serce zaczęło mi walić jak szalone. Pod warunkiem, że pocałujesz mnie ten ostatni raz - dokończył. Nigdy! - krzyknęłam mu prosto w twarz. To był twój błąd, teraz jestem zmuszony cię z tond zabrać i się do ciebie dobrać bym miał satysfakcję zanim dam ci wolność - powiedział łapiąc mnie brutalnie w tali. Poczułam okropny ból pod brzuchem. Nagle czułam się tak jakbym dostała okresu, ale zaraz to nie możliwe, przecież ja jestem w ciąży! O nie ja poroniłam! Zaczęłam płakać i krzyczeć. Przez nerwy powiedziałam Diegu o tym co się stało! Byłam dopiero w 2 tygodniu ciąży, ale nie chciałam zabijać tego dziecka. On odstawił mnie na ziemie, a sam uciekł gdzieś w las znajdujący się niedaleko plaży. Po jakiejś godzinie znalazł mnie Leon, całą przemarzniętą, zakrwawioną na nogach i zapłakaną. O nic nie pytał, tylko wziął mnie na ręce, niósł mnie gdzieś, ale nagle zasnęłam. Obudziłam się kilka godzin później u niego w pokoju, cało umyta i ubrana w jakąś koszule. Gdy tylko dotarło do mnie co się wcześniej wydarzyło rzuciłam mu się w ramiona i płakałam aż się uspokoiłam. Oczywiście z jego pomocą, uspokoił mnie pocałunkami. Znowu zasnęłam w jego ramionach czując ten wspaniały zapach perfum.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy już 5 rozdział! Czy Diego podpiszę podanie o rozwód? Czy zmieni się w dobrą osobę? Czy dalej chce zemścić się na Marco? Co będzie z Naxi i Lardes? Czy Leon i Viola zostaną już na zawszę razem?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
*Od autorek*
Bardzo zachęcamy do komentowania i rozsyłania naszych wszystkich blogów! Już niedługo kolejny rozdział i OS 
oxoxox Aguś i Violuś 

piątek, 13 czerwca 2014

One Shot- Udawany narzeczony

Violetta Castillo jest 30letnią mieszkanka Los Angeles. Ma bardzo dobrą pracę, przyjaciół ale niema jednego. Drugiej półówki zawsze,na pierwszym miejscu była szkoła, studia i praca. Z drugiej strony nie poznała jeszcze tego jedynego. Jej rodzina mieszkająca w Argentynie jest pewna że ma narzeczonego. Wczorajszego wieczoru zadzwonił jej ojciec mówiąc że ma przyjechać na ślub swego młodszego brata. I może oficjalnie by,przedstawiła owego chłopaka. Violetta była zaskoczona tą, propozycją nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
-Dobrze tato, przyjdziemy oboje- odpowiada Violetta
Chwilę jeszcze że sobą rozmawiali następnie się pożegnali, szatynka odłożyła słuchawkę. Usiadła na łóżko głośno myśląc powiedziała
*Violetta*
-No to się wkopałam, po co było kłamać że mam narzeczonego. Teraz wszystko się wyda, ojciec mnie wydziedziczy. Jak ja w dwa tygodnie znajdę narzeczonego? . Nic jutro pogadam z Ludmi może ona doradzić co mam robić.
Następnego ranka Castillo zaspała pierwszy raz jej to się zdarzyło. Wczorajszej nocy długo niemogła zasnąć, ale jako pani prezes jest to dopuszczalne.
*Leon*
-Dzisiaj zaczynam, nową pracę w Castillo mam nadzieję że spełniam wszystkie kwalifikacje. Podobno prezes firmy jest gburem. Spojrzałem na zegarek 9:45 mam jeszcze piętnaście minut.
Leon Verdas podjechał pod ogromny szklany wieżowiec,zaparkował swoje auto. Wysiadł zniego, udając się w kierunku drzwi. Poczuł raptownie jakieś uderzenie, na początku nie wiedział co się dzieje. Dopiero gdy zauważył obok siebie szatynke, zrozumiał że ona na niego wpadła.
*Leon*
-Nic się pani nie stało? Wszystko w  porządku, to chyba też się pani śpieszy na spotkanie z prezesem
Violetta miała już powiedzieć, że to ona jest właścicielką ale postanowiła że ukryje prawdę
*Violetta*
-Tak jestem umowiona z szefem, a pan też to szefa?
*Leon*
-Tak dzisiaj zaczynam, ale podobno ten cały szef to jakiś gbur. Tak przynajmniej onim chodzą takie plotki. Mam taka nadzieję że to nieprawda. Jestem Leon Verdas bardzo mi miło a ty?
-Violetta Castillo
-Castillo? Jesteś może córka prezesa? -zapytał Verdas
-To moja firma, ja jestem właścicielem- odpowiedziała Castillo
Leon zrobił się czerwony jak burak, niewiedział co ma zrobić
-Ją cię bardzo przepraszam,przepraszam panią za moje niestosowne zachowanie- odparł szatyn
-Niegniewam się, dlaczego lubię ludzi otwartych i szczerych. I mów mi na ty bo chyba jesteśmy w podobnym wieku. -powiedziała Castillo
Razem udali się do środka już na holu było słychać szepty pracowników na temat Castillo i młodego mężczyzny.
W gabinecie czekała na nią już Ludmiła.
*Ludmiła*
-Witaj kochanieńka widziałam przez okno jak dośrodka wchodzisz z jakimś ciachem.
*Violetta*
-Coś ty taka ciekawa, darling? Dzisiaj zaczyna u nas pracę,
Wtym czasie Leon poszedł do kard, dowiedział się że będzie asystentem pani prezes.
Ludmiła poprosiła sekretarkę o dwie kawy, a następnie zapytała przyjaciółkę co ją dręczy.
*Ludmiła*
-Violuś, co się stało?
-Nic się nie stało-odparła vilu
-Znam cię nie odwczoraj wiem że coś cię trapi, powiedz
*Violetta*
-Powiem ci bo i tak,mi nie dasz spokoju. Muszę jechać na ślub mojego brata. Ale nie sama tylko z narzeczonym
*Ludmi*
-To chyba super, ale zaraz przecież ty nie masz  narzeczonego. Niech to szlag, ty im pewnie powiedziałaś że masz chłopaka ,prawda?
*Viola*
-Tak skłamałam i teraz niewiem co robić! Lu pomóż mi mam dwa tygodnie, a na ślubie muszę być
*Ludmi*
-Musimy ci znaleść narzecznego, mamy mało czasu.
Rozmowę przyjaciółek przerwało pukanie do drzwi. Do środka weszła Francesca z kadr z Leonem
*Francesca*
-Pani Violetto, przepraszam ale chciałabym przestawić nowego osobistego asystenta. Leon Verdas.
*Violetta*
-My się już znamy, bardzo miło cię widzieć w naszym zespole
*Leon*
-Eee, tak bardzo mi miło pani prezes
Ludmiła kątem oka obserwowała mężczyznę, pochwili zawitał jej pewien plan. ......

To mój one shot, mam nadzieję że się podoba to jest pierwsza część może będzie jeszcze dwie zobaczę. Liczę na wasze komentarze
CZTASZ <<KOMENTUJESZ <<MOTYWUJESZ >>
14Komentarzy i będzie rozdział. AGA VERDAS

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 4 Ciąża

*Violetta*
Fran! Którą sukienke mam założyć? Krzyknęłam z naszej wspólnej garderoby. (Mieszkam razem z Marco u Fran) Założ tą turkusawą, na ramiaczkach będzie ci do twarzy- krzyknęła chyba z salonu.
Wiesz chyba masz rację - przyznałam jej racje, lecz po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami, i niedobrze. Pobiegłam do łazienki, zaczęłam wymiotować.
*Fran*
Wychodząc z pokoju usłyszałam  wydobywający się z łazienki dźwięk kaszlu i wymiotowania
Violetto czy wszystko porządku? -zapytałam
*Violetta*
Ja jestem w ciąży, chyba Fran to niemoże być prawda. A ojcem musi być Diego!
*Francesca*
-Spokojnie zaraz pójdę do apteki po test. To rozwieje twoje obawy. Wszystko będzie dobrze - zapewniałam ją, ale sama miałam obiekcje jeśli chodzi o niechcianą ciąże.
*Marco*
-Kochanie co się dzieję z Violu, dlaczego ona wymiotuje? Proszę powiedz Fran czy jest chora? Co jej jest?
-To nic pewnego, ale zostaniesz wujkiem.  Violetta chyba jest w ciąży
Marco był zaskoczony z jednej strony się cieszył ale pozostawał jeden szkopuł.  To dziecko Diego! Tego brutala i gwałciciela. No, ale trudno czyje by to dziecko nie było musimy o nie dbać - ostatnie zdanie powiedziałem na głos i moja kochana siostrzyczka to usłyszała. O Marco! Kochany jesteś! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyje.
Kilka minut później
*Violetta*
Zrobiłam kilka testów ciążowych. Każdy był pozytywny. Ja nie chce tego dziecka... znaczy nie to, że nie chce, ale chce by było Leona. Tylko jego prawdziwie kocham.Teraz gdy Diego się dowie o ciąży, nigdy niepozwoli mi odejść.
Tymczasem w domu Verdasa.....
Leon szykował się na przyjęcie, ma tam iść z Lara siostrą Domingeza. Wiedział, że tylko tak będzie mógł się z nią zobaczyć (Violetta)
*Leon*
-Nareszcie zobaczę, moją Violtte, wiem od Francesci że wkońcu zamknęli tego drania. Biedna Violu, co ona za piekło przeżyła. Wiem że źle robię kokietując Larę grając na jej uczuciach. (Usłyszałem dźwięk komórki, spojrzałem na wyświetlacz
:DZWONI LARA:)
-Cześć kochanie, o której będziesz?-zapytała Lara
-Za kwadrans, tylko czekam na Federico i Ludmiłę. Buziaczki
*Fede*
-Dlaczego skłamałeś, mówiąc że czekasz na mnie i Lu?Leon jesteś z nią a kochasz Violette.Nie rozumiem twego postępowania, jestem twoim przyjacielem. Dam ci radę lepiej teraz zerwij z Lara ,niż gdy sprawy posunął się za daleko.
*Leon*
-Parodii nie dramatyzuj wiem co robię wszystko będzie dobrze
*Areszt Śledczy* ......
*Diego*
-Gdzie jest ten idiota,miał mnie dzisiaj z stąd wyciągnąć. Muszę zdążyć na przyjęcie które wydaję moja głupia siostra. Czas już wdrożyć mój plan zemsty. Najpierw zajmę się tym pajacem a potem moją ukochaną.
*Brodwey*
-Wszystko załatwione, jeszcze dzisiaj będziesz w domu. Sporo musiałem zapłacić temu sędziemu, który podpisał zgodę na wyznaczenie kaucji. Diego teraz musisz zmienić swoje zachowanie w stosunku do żony, bo inaczej znów tu trafisz ale na kilkanaście długich lat
££££££££££££££££££££££££££
Przepraszamy że taki krótki ten rozdział. Ale z braku czasu i zajęci zwiazanych z szkołą, pracą. Obiecujemy że naxt będzie dłuższy, jeszcze raz przepraszamy.
~~~~~~AGA I FRYCIA~~~~~

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 3 Wolność?

*Federico*
Po tym jak Maxi i Leon wyszli do pracy ja po sprzątnięciu kuchni rozwaliłem się na kanapie w salonie. Nagle weszła moja żona w wyzywającym  stroju. Nie mówię, że się z tego nie cieszę, ale będzie czegoś chciała, zawszę manipuluje wtedy sexem, ale za to ją między innymi kocham. Usiadła mi na kolanach, pocałowała namiętnie i wyszeptała do ucha - Fedusiu, wiesz bardzo chciałabym zostać mamą, a ty musisz mi w tym pomóc. Kochanie więc musimy się zabrać do roboty bo bardzo chcę za 9 miesięcy mieć biegającego szkraba - powiedziałem głosem osoby najszczęśliwszej na świecie. Zaczęliśmy grę wstępną, a co dalej zaszło to chyba nie muszę opowiadać.
*Marco* 
Fran jeśli wiesz dlaczego to zrobiła powiedz mi to tu i teraz - naciskałem na swoją ukochaną. Nie będziesz na mnie zły? - zapytała po czym pocałowała mnie. Oczywiście, że nie - odpowiedziałem po naszym pocałunku. Ja wczoraj widziałam się z Leonem i on się o nią pytał, więc zaczęłam opowiadać o waszej sytuacji. Niestety gdy tylko usłyszał o tym, że Violetta jest mężatką pobiegł jak najszybciej w stronę bogatej dzielnicy. Obstawiam, że tam mieszka - miałem się o coś jeszcze po tym zapytać, ale lekarz poinformował nas, że moja siostra się obudziła i chciałaby nas widzieć. Weszliśmy do jej sali obejmując się, pierwsze co powiedziała to to, że jesteśmy piękną parą. Ja i Francesca zrobiliśmy się czerwoni na policzkach. Violu, dlaczego chciałaś nas opuścić bez pożegnania, dlaczego chciałaś uciec od życia. Wiem, że nam się nie układa, ale nie możesz o tym decydować sama, a co jakby Leon się o tym dowiedział? - zapytałem ją pełen wyrzutów. On mnie już nie kocha, Fran mi o wszystkim powiedziała. Przepraszam, że chciałam uciec od problemu, ale mnie to przerosło. Diego o niczym nie wie prawda? - zapytała po przeprosinach. Od nas się na pewno nie dowie - powiedzieliśmy zgodnym chórem. Nagle do sali mojej kochanej siostrzyczki wszedł jej wściekły małżonek. Myślisz, że jak się zabijesz to się uwolnisz! Zapamiętaj że nigdy nie pozwolę ci odejść, chyba że sam Cię zabije. Jesteś moją własnością i zrobię z tobą wszystko co będę chciał! A przed lekarzem niewolno ci pisnąć pary z ust bo pożałujesz! - wysyczał wściekły. Wynoś się z tej sali, nie dość, że na codziennie robisz nam piekło! To jeszcze wtedy gdy ona ma się nie denerwować to ty ją nachodzisz! - syknąłem i próbowałem go wyprowadzić z pokoju Violi.
*Lekarz*
Więc wszystko jasne, jej mąż jej grozi, pewnie ją biję i wykorzystuję. Muszę zadzwonić na policje, on może ją zabić, trzeba pomóc tej zmaltretowanej kobiecie.
Kilka minut później
*Violetta* 
Do mojej sali wszedł mój lekarz z policjantami. Po co to wszystko? Coś nie tak? - zapytałam pana doktora. To my chcieliśmy o to spytać - oznajmili policjanci. Wiemy, że mąż się nad panią znęca i proszę nie zaprzeczać, widzieliśmy nagrania z tej sali. Chcieliśmy tylko panią poinformować, że zabieramy go do więzienia na jakieś 5 lat. Będzie rozprawa w sądzie, ale pani na niej nie będzie. Pani brat i przyjaciółka będą zeznawać w pani imieniu - powiedzieli po czym wyszli. Do pokoju wbiegła uradowana Fran razem z moim bratem. Zaczęliśmy płakać ze szczęścia. Udało nam się! - krzyknęliśmy razem.
*Diego*
Że też nie pomyślałem o kamerach! Trudno, zemszczę się na tych nędznych gnidach! Odnajdę Cię droga żono, nawet jak wyjedziesz na drugi koniec świata! A ten smarkacz też pójdzie siedzieć!
Kilka dni później
*Leon*
 Moja była zaprosiła mnie na imprezę urodzinową. Ma tam też być Fran z Marco i Violą. Chciałbym z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Przez moją głupotę chciała popełnić samobójstwo, wysłałem jej chyba z milion tych kwiatów. Mam nadzieję, że będzie chciała ze mną rozmawiać. Musi mi wybaczyć. Jak ja mogłem zwątpić w jej uczucie do mojej osoby?!?!
*Diego*
Mam jeden dzień na przepustce, czas się zemścić najpierw opowiem mój plan kumplowi, gdyby mnie złapali po pierwszym etapie.
*Violetta* 
Dzisiaj urodziny Lary. Nie mogę się doczekać! Od kilku miesięcy wyjdę bez żadnego zakazu na coś, bez ochroniarza, sama z przyjaciółmi
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto trzeci rozdział naszego opowiadania. Czy Leon i Vilu wrócą do siebie? Co Diego planuje w ramach zemsty? Czy zdarzą się jakieś nieprzewidziane serię wydarzeń? To już w następnym rozdziale. 
Ale mały szantażyk. Teraz bierzemy się za pisanie kolejnego rozdziału. Zostanie dodany dzisiaj wieczorem pod warunkiem, że pod tym będzie 15 lub więcej komentarzy. 
~Frycia~
Chcenie następny rozdział? Komentujcie <3 <3 
P.S Na moim blogu też liczę na takie komentarze w końcu go czytacie co nie? 
~Aga~
Zgadzam się z Violą. Dziś ukarze się nowy rozdział jeśli spełnicie nasze wymagania. Ja tak samo liczę na komentarze u mnie na blogu. A jeszcze jedno, na razie Viola będzie wstawiać rozdziały bo mój komputer jest dalej w naprawie, a ciężko jest pisać z kimś i jednocześnie pisać rozdział na telefonie


sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 2 Próba ucieczki

*Diego* 
 Mówiłem Ci, że za nieposłuszeństwo będziesz karana - krzyknąłem na tą niewdzięczną sukę i próbowałem ją uderzyć gdy do pokoju wbiegł ten smarkacz.
*Marco* 
 Wbiegłem do ich sypialnie bo wiedziałem, że będzie chciał ją uderzyć. Zostaw ją, nie pozwolę ci uderzyć mojej siostry. Pożałujesz tego Domigez - krzyknąłem po czym rzuciłem się na niego by ją obronić. Niestety szybko mnie z siebie zrzucił, Viola nie zdążyła nawet zrobić dwóch kroków, a ja byłem już za zamkniętymi drzwiami.
*Violetta*
Poczułam jak moje serce pękło na jeszcze więcej kawałków, poczułam też, że na policzku mam rozpalony czerwony ślad.
Kilka godzin wcześniej 
*Violetta* 
Violu uciekamy z tego piekła - powiedział Marko - pakuj wszystko - dokończył szeptem.
 Kilka minut później
*Violetta*
Wszystko spakowane? - zapytałam brata. Tak idziemy, szybko, Fran czeka w parku - wyszeptała by nie obudzić naszych oprawców. Wyszliśmy po cichu z "domu" bo jak takie miejsce nazwać domem? Po pięciu minutach byliśmy w parku. Już widzimy Francescę, biegniemy do niej. Marko już pakuje walizki do samochodu, gdy nagle ktoś łapię mnie za ręce i ciągnie w drugą stronę, widziałam, że to Diego. Fran! Marko! - krzyknęłam, biegną mi z pomocą. Niestety ich starania idą na marę, cała trójką lądujemy zamknięci w mojej sypialni. Zadziwiające jak tak szybko nas tu wszystkich sprowadzili z parku.
*Francesca*
Ten tyran wyrzucił mnie i Marco zostając sam na sam z biedną, wystraszoną Violettą. Przykro mi, że nam nie wyszło - powiedziałam przez łzy. Marco podszedł do mnie i otarł je delikatnie swoją dłonią. Spróbujemy jeszcze raz i kolejny aż nam się uda. Na razie ważne, że jestem tu z tobą - powiedział przytulając mnie. Poczułam jak się rumienie. Jako, że możemy się już nie zobaczyć to muszę Ci coś powiedzieć - stwierdził głosem pełnym uczuć. Wtedy tuż prze jej ślubem ja... ja... zakochałem się w tobie, kocham Cię Fran. Mam jedno pytanie. Kochasz mnie? - zapytał z nadzieją w głosie. Tak Marco kocham Cię. Myślałam, że już tego nie powiesz - odpowiedziałam z radością na jego pytanie. Chcieliśmy się pocałować, ale usłyszeliśmy krzyk tego brutala i pobiegliśmy ratować Viole.
*Leon*
Dziś był mój pierwszy dzień w pracy, było okey. Rozmawiałem z Andresem, mówił, że Francesca ma kontakt z Violą i Marco. Muszę ją odnaleźć. Przechodziłem obok starego domu Violetty, wpadłem tam na... na Fran! Zapytałem co z moją lubą. Na początku nie chciała mi powiedzieć, ale powiedziała, że wyszła za Diego! Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ja jak najszybciej pobiegłem do domu. Powiedziałem o wszystkim Fede i Lu. Była ze mną tylko dla pieniędzy! - krzyknąłem na cały dom. Nie mów tak! Ona Cię kocha! Mówiła mi jak jeszcze chodziłem z nią do liceum, że on jej się kilka razy oświadczył, ale ona za każdym razem odmawiała! Coś musiało ją do tego zmusić! - Federico bronił swojej przyjaciółki. Zgadzam się z mężem - powiedziała spokojnie Ludmiła.
*Violetta*
Francesca opowiedziała mi o całym zdarzeniu z Leonem. On mnie już nie kocha! Myśli pewnie, że przez te kilka lat naszego związku go oszukiwałam! Teraz już nic mnie nie trzyma! To już postanowione, w nocy gdy wszyscy będą spali połknę te tabletki nasenne ciotki i po prostu zasnę!
*Marco*
W nocy wstałem do łazienki. To co tam zobaczyłem załamało mnie. Violetta leżała na podłodze z pustym pudełkiem po tabletkach w ręce. Obudziłem Esmeraldę i razem z nią zawiozłem ją do szpitala. Gdy Viola była już "bezpieczna" zadzwoniłem do Fran.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy już 2 rozdział naszej wspólnej historii. Czy Violetta się obudzi? Czy Leon i Diego dowiedzą się o próbie samobójstwa? Czy Leon zrozumie, że Viola kocha tylko jego? Czy Marco dowie się o przyczynie od Francescy? To wszystko w następnym rozdziale. 
~Aga~
Bardzo doceniamy wasze miłe i ciepłe przyjęcie. Dziękuje za komentarze. Wam wszystkim i Tobie kochana Vilu.
~Frycia~
Jak Agusia u góry dziękuje wam za to serdeczne przyjęcie naszego maleństwa. Dziękuje też Adze. Gdyby nie ty nie osiągnęłabym tego co mam. 
~~~~
Buziaczki i uściski od Agnieszki i Julii

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 1 Tu zaczyna się nasza historia

Dzień ślubu Violetty 
*Violetta*
Fran uszyła mi piękną, ale skromną suknię. Teraz ona i ciocia Esmeralda robią mi makijaż i włosy. Za godzinę ma odbyć się mój ślub, nagle do pokoju wbiegł Marco.
*Marco*
Violu nie możesz tego zrobić! - krzyknąłem wbiegając do pokoju, w którym się szykowała. To, że coś takiego się wydarzyło nie znaczy, że masz niszczyć sobie życie! - dokończyłem zdenerwowany. Podeszła do mnie w spokoju i powiedziała - Marco dla ciebie i cioci oddałabym życie. On sam proponował mi to kilkanaście razy przed zakończeniem liceum. Skoro mnie kocha to chyba nic się nie stanie, jeśli ja spróbuje go pokochać. Po tych słowach odeszła i usiadła na swoje miejsce by ciocia mogła dokończyć to co robiła. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, Fran momentalnie to zauważyła. Podbiegła do mnie, złapała za rękę i wyprowadziła z pokoju. Po tym przytuliła mnie tak jak zawszę gdy coś martwi mnie lub Violette. Marco - zaczęła. Tak? - odpowiedziałem. Wiem, że Ci się to nie podoba i że się martwisz o Viole, ja też, ale nie możemy jej tego okazywać. Musimy ją teraz wspierać i po ślubie również - powiedziała to tak jakby od tego zależał całe jej życie. Po części to tak jest. Uścisnąłem ją i dodałem by leciała pomóc mojej kochanej siostrzyczce w przygotowaniach do tej wielkiej chwili. Zaraz co to za uczucie? Nigdy nie było one związane z Fran, kiedyś łączyłem je z Anną, ale od dawna nikt go nie obudził. Czy ja właśnie dziś zakochałem się w przyjaciółce? Nie dość, że mojej to jeszcze siostry?
*Diego*
Wreszcie dopnę swego! Posiądę tą piękną łajdaczkę  i będzie już tylko moja! Ten jej były chłoptaś już nie stoi mi na drodze, jak dobrze, że zerwał z nią zanim wyjechał na studia do Hiszpanii z tymi pajacami. Może gdyby on tu został po stracie dobytku nie wylądowałaby w takiej sytuacji? Ale lepiej dla mnie. Gdybym nie wrobił tego jej braciszka w kradzież nigdy by się nie zgodziła. Jak dobrze, że podjęła decyzję tak szybko, jeszcze bym musiał oddać temu błaznowi pieniądze za zakład, że ją zdobędę do końca tego miesiąca. Biedaczka myśli, że ją kocham. Moje serce nie należy do nikogo! Żadna go nie zdobędzie, NIGDY!
*Violetta*
Mamusiu, Tatusiu miejcie mnie w opiece! Nie robię tego z miłości i za to muszę was przeprosić, ale muszę ratować Marco i ciocię Esmeraldę. Proszę was o błogosławieństwo gdziekolwiek teraz jesteście. Po tym przemyśleniu i uronieniu jednej słonej łzy mój kochany braciszek zaprowadził mnie do ołtarza gdzie stał mój przyszły mąż. Po tym gdy powiedzieliśmy sobie tak, chciałam porozmawiać z Marco, Fran, ciocią i jego rodzicami, ale ciotunia i moi teściowi od razu skierowali mnie i Diega do wyjścia z sali. Zabrał mnie do mojego nowego domu, próbowałam z nim porozmawiać, ale on zakneblował mi usta, związał i zgwałcił! Po wszystkim zrobił mi zdjęcia i powiedział, że jestem jego najcenniejszą zdobyczą i schował wywołane zdjęcia do albumu, który podpisany był "WSZYSTKIE KTÓRE MIAŁEM" Co ja narobiłam? Czemu się na to zgodziłam? Dlaczego nie posłuchałam Fran i Marco? Jaka ja byłam głupia! Oh... Leon gdybyś tu był do niczego by nie doszło! Ty zawszę będziesz w moim sercu! Nikt Cię z niego nie wyciągnie! Masz tam stałe miejsce! Mam nadzieję, że kiedyś wrócisz tu do mnie! Tu gdzie miał być nasz dom! Ale ja głupia chciałam ratować rodzinę zamiast poczekać na ciebie!

Kilka miesięcy później
*Violetta*
Dalej traktuję mnie jak zabawkę. Ja i Marco kilka razy próbowaliśmy zmusić go do podpisania papierów rozwodowych, ale za każdym razem kończyło się to jeszcze okrutniejszym gwałtem. Najbardziej boli to, że Esmeraldzie to nie przeszkadza! Ważne, że ona może żyć w luksusach, a co z tego, że ja i brat nie mamy życia bo nie możemy wychodzić, tylko Fran nas odwiedza, ale może to robić raz w tygodniu...
*Leon*
Wysiedliśmy z taksówek i zabraliśmy nasze walizki. Było ich chyba z 25 czy coś koło tego. Spojrzeliśmy na wille, w której mamy mieszkać... jest ogromna i pewnie drogo kosztowało to mojego pracodawcę by mi ją wykupić na najbliższy rok. Na przeciwko niestety mieszka ta hołota ciekawe czy odnajdę Violettę przed świętami?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak prezentuję się pierwszy rozdział naszego opowiadania. Czy Violetta i Leon się spotkają? Czy Diega dosięgnie sprawiedliwość? Czy dziewczynie uda się wrócić do ukochanego? Tego dowiecie się czytając naszego bloga. 
oxoxox Vilu i Aga <3 <3

Prolog

Violetta Castillo wraz z bratem Marco i ciotką Esmeraldą mieszkają w biednej dzielnicy Buenos Ares. Pewnego dnia gdy młodszy brat wracał ze spotkania z kolegami zostaje posądzony o kradzież. Violetta postanawia wyjść za kolegę liceum,który się o nią stara i prowadzi swoją  firmę. By ratować swojego brata przed więzieniem. Niestety Diego okazuje się despotycznym człowiekiem, który jest z nią tylko dla szpanu i sexu. Marco i Viola chcą by Diego dał jej rozwód, ale on nie zgadza się na podpisanie papierów wraz z Esmeraldą nie chcą do tego dopuścić. Rodzeństwo ufa tylko jednej osobie...... Fran, która zna ich problem. Jest blisko Violii,a przez to też blisko swego ideau. Leon, Maxi i Federico studiowali razem w Hiszpani. Fede poznał tam swoją żonę Ludmiłę Ferro, a właściwie już Pierroni. Wszyscy razem wracają do B A bo Leon otrzymał propozycje pracy jako architekt w prestiżowej firmy i ma zamieszkać w dużej willi w dawnej dzielnicy,gdzie mieszkał przed studiami. Cieszy się z tego bo ma nadzieję, że jego była dalej tam mieszka. W Buenos Ares rozpoczyna się ich historia pełna nadzieji. Czy Violetta spodka swojego księcia, czy Diego okaże się złym mężem. To wszystko juz niedługo pojawi się w rozdziałach.
*Mamy prolog, jesteśmy zadowolone z jego napisania. Teraz parę słów od każdej z nas
~Viola Frycia~
Tak się cieszę że razem z AGA założyliśmy tego bloga. To wspaniała przygoda, tworzenie wspólnie rozdziałów. Pozdrawiam was wszystkich i ciebie kochana <3
~Aga Verdas~
Tak jak wyżej napisała Violu bardzo się cieszę z tego. To nasze wspólne maleństwo liczymy na komentarze
<<CZYTASZ<<KOMENTUJESZ <<MOTYWUJESZ
LICZYMY NA WASZE KOMENTARZE
AGA I VIOLU