*Marco*
Jestem już tutaj tydzień, nie wiem ile można czekać na głupiego prawnika! Viola, Fran i Leon byli tu codziennie od mojego aresztowania. Nie wiem dlaczego, ale moja siostra chodzi jakaś taka przygaszona i nieobecna. Coś przede mną ukrywają, jestem tego pewien tak samo jak tego, że nie dowiem się tego puki tu tkwię. O chyba wreszcie przyjechał adwokat. Pan Marco Castillo? - zapytała ruda strażniczka prawa. Tak to ja, o co chodzi? - powiedziałem. Pana prawnik właśnie przyjechał - usłyszałem kolejne zdanie wypowiedziane kobiecym głosem. Za mną - wydała mi polecenie, a ja bez słowa poszedłem za nią. W sali z lustrem weneckim, kamerami i podsłuchem siedział mężczyzna w średnim wieku. Pan Marco Travioli? - znów to głupie pytanie. Tak, dzień dobry - odpowiedziałem. Dzień dobry, nazywam się Stefano Rodrigez, mam do Pana kilka pytań - bo sam bym się tego nie domyślił. Czy istnieje szansa, że ktoś w to Pana wrabia? - zapytał poważnie. Mam takie podejrzenia, że to mój były szwagier Diego Dominguez może tak być ponieważ po sprawie rozwodowej mojej siostry groził nam, że się zemści. Nie cały tydzień temu próbował ją porwać - odpowiedziałem na jego pytanie. Po tym co Pan powiedział to całkiem prawdopodobne, a czy może ktoś to poza Panem słyszał te słowa? - kolejne pytanie. Tak, była wtedy ze mną moja dziewczyna Francesca Resto - powiedziałem po dłuższym namyśle. A czy ma on może jakiś wspólników? - pytanie, którego się nie spodziewałem. Niestety, ale nie jestem tego w stanie stwierdzić - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dobrze jeśli Pańska wybranka potwierdzi Pana przypuszczenia to jesteśmy na wygranej pozycji. A teraz Pana przeproszę bo muszę zająć się szukaniem nagrania z sądu i przeszukaniem kontaktów oskarżonego - poinformował mnie mój prawnik i wyszedł. Chciałem mu jeszcze podziękować, ale mi na to nie pozwolono. Policjantka od razu zaprowadziła mnie do celi. Za 20 minut miałem mieć widzenie z Violą i Fran, już nie mogę się doczekać aż przekażę im dobre wieści. Tylko zjem ten ohydny obiad, który zaraz mi przyniosą.
*Camila*
C: Halo? Kochanie?
B: Co się stało Cami?
C: Mamy problem. Ten cały Travioli może nas wsypać. Jego prawnik chce sprawdzić kontakty Diego, a wtedy wszyscy pójdziemy siedzieć za dragi. Nie wiem co mam robić.
B: Masz tą fiolkę co Ci ostatnio dałem na wypadek gdyby ktoś Cię porwał?
C: Tak
B: Dolej mu pół do jakiegoś napoju. To powinno pozbyć się naszego problemu.
C: Mam go otruć?!?
B: Niestety, ale albo on albo my. Pa,
C: Pa.
Postanowiłam więc dolać mu to do soku. Na rezultaty nie musiałam długo czekać. Po kilku sekundach chłopak zaczął się zwijać z bólu na ziemi. Zadzwoniłam na pogotowie, zabrali go umierającego w męczarniach. Teraz żałowałam tego co zrobiłam.
*Natalia*
O Maxi... jak tu pięknie - powiedziałam gdy miłość mojego życia odsłoniła mi oczy. Przede mną ukazała się przepiękna polana, a na jej środku wielki koc z puszystymi poduszkami i dwoma koszykami piknikowymi. Nagle po drugiej stronie zauważyłam Lu, moją starą przyjaciółkę z jakimś chłopakiem.
*Od autorek*
Zastanawia was pewnie skąd Natalia zna Ludmiłę, a więc gdy Nati była mała mieszkała w Madrycie, ale w czasie licealnym ona i jej rodzice przeprowadzili się do B A.
Obydwie pary siedziały wtulone w siebie, wszyscy się śmiali, wspominali czasy swojego dzieciństwa. Najbardziej udzielała się tu Lu z Nati, dwie przyjaciółki, które po latach rozłąki znów są razem. Ludmiła razem z Federico opowiedzieli jak się poznali i o dniu ich ślubu, Natalia z oczarowaniem wsłuchiwała się w ich każde słowo. Zajadali się przy tym wszystkim smakołykami z koszy. Nagle jedna z naszych bohaterek nabrała ochoty na truskawki.
*Federico*
Kochanie chce truskawki - usłyszałem melodyjny głos mojej żony. Ale przecież ty ich nie lubisz, zapomniałaś? - zapytałem zszokowany. Wiem, że ich nie lubię, ale od kilku dni mam taką ochotę na truskawki w czekoladzie i z bitą śmietaną - odpowiedział mi oblizując dolną wargę. Choć na słówko - powiedziałem i ruszyłem w kierunku ustronnego miejsca. Mała może ty jesteś w ciąży - powiedziałem prosto z mostu i przypomniałem sobie o przeszłotygodniowej nocy. Nie! To nie możliwe! Ja nie chce mieć teraz dziecka to za wcześnie! - mówiła płacząc. Wiem, że nie planowaliśmy mieć dziecka tak wcześnie, ale damy rade! Będziemy się wspierać nawzajem, nasi przyjaciele nam pomogą!
Damy radę! Proszę nie płacz! Ciąża to nie choroba! - pocieszałem ją przyciskając do mojej piersi.
*Francesca*
Viola! Leon! - krzyknęłam od wejścia. Co się stało? - zapytali wystraszeni zbiegając po schodach. Marco jest w szpitalu! Teraz walczą o jego życie na stole operacyjnym! - wyjąkałam przez łzy. Wszystko będzie dobrze - usłyszałam jak przez mgłę głos Leona, który już po chwili przytulał mnie i Violę. A...a...a...ale oni powiedzieli, że jeśli go ocalą to może nas nie pamiętać, a co gorsza może się nie obudzić - wycedziłam wściekła i smutna jednocześnie. Jedziemy do szpitala i wszystko będzie dobrze - zapewniał nas Leon. Teraz martwię się o moje wspólne życie z Marco i o Violę, która może się załamać psychicznie po kolejnej stracie w tak krótkim czasie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*OD AUTOREK*
Hejka wszystkim! W końcu bez żadnych problemów udało nam się przepisać rozdział. Ostatnio nasze posty po przepisaniu zaczęły się usuwać tu i na naszych samodzielnych blogach.
*OGŁOSZENIA PARAFIALNE*
Z radością ogłaszamy wam dwa konkursy! Tak dwa! Pierwszy polega na wykonaniu tła na naszego bloga. Najlepsza praca będzie nam towarzyszyć w dalszej przygodzie Leonetty. Prace proszę wysyłać na te email'e:
* violafrycia@gmail.com
* aradecka4@ gmail.com
Niestety, ale drugi konkurs zostaje jeszcze tajemnicą, ale zdradzimy wam tylko tyle, że będzie on z okazji 10 rozdziału, który jest już tuż tuż.
P.S
Mamy małe pytanie czy wam też usuwają się/ znikają posty po próbie zapisania ich lub opublikowania?